All tagged Tatry

Trasa na Kozi Wierch

Będąc zupełnie szczera, to jeden z tych szczytów z którym miałam największy problem, i z którym sama musiałam się zmierzyć. Nazywając rzeczy po imieniu :bałam się tam wejść. Przed rozpoczęciem naszej trasy zrobiłam oczywiście dokładny research, który utwierdził mnie w przekonaniu że to nie jest góra dla mnie i na moje możliwości. Znacie to uczucie, gdy się czegoś obawiacie i z tego powodu przeczytacie niemalże wszystkie informacje, które są w internecie i zobaczycie każdy filmik dostępny na youtubie? Ja tak mam. (pamiętajcie, że ten wyjazd w Tatry odbył się podczas wrześniowego tripu, obecnie w górach panują zupełnie inne warunki. Każdorazowo przed wyjściem w góry należy sprawdzić warunki pogodowe, temperaturę itp).

Szlak na Czerwone Wierchy. Czyli miało być prosto, a wyszło jak zwykle.

Trasa na Czerwone Wierchy mimo wielokrotnych wizyt w Zakopanem zawsze była jakoś konsekwentnie przez nas omijana. Zawsze były jakieś ważniejsze szczyty czy doliny i mimo łatwej trasy, ciągle ten szczyt pozostawał w kwestii planów. Wiedziałam już z opowieści, że trasa jest po prostu przepiękna, a jak trafi się na okno pogodowe to widoki są genialne. Porośnięte trawą zbocza i różnorodna roślinność zapewniają efektowne widoki. Wiedziałam też, że w zależności od tego na jakie warunki pogodowe i porę roku trafimy, to na szczycie i okolicznych rejonach roztaczać się będzie cała paleta barw i chociażby dla tego widoku warto tam wyruszyć. Wszystko to brzmiało na tyle dobrze i przekonująco, że planując z Pauliną trasy w Tatrach wpisałyśmy zgodnie Czerwone Wierchy jako jedno z takich spokojnych i rekreacyjnych przejść:) Pewnie by tak było, pewnie istnieje szansa, że w inny dzień spokojnie siedziałybyśmy na szczycie góry, popijając w słońcu ciepłą herbatę, gapiąc się w niebo jak chmury zmieniają kształty uciekając za kolejnymi szczytami. Zamiast tego, jedna z tras która miała być czystym, niespiesznym relaksem okazała się przez załamanie pogody niezłym wyzwaniem.

Trasa na Ornak

Tym razem chciałabym wam zaproponować trasę, która była dla nie jednym z największych zaskoczeń podczas wyjazdu w Tatry. Dlaczego? Kontrast pomiędzy tłumnie obleganym pierwszym odcinkiem trasy do Schroniska Ornak, a kameralnym charakterem podejścia powyżej schroniska był dla mnie olbrzymim zaskoczeniem. (zdjęcia z tego wyjazdu pochodzą z końcówki września. Jak przed każdym wyjazdem w góry gorąco zachęcam by na bieżąco sprawdzać warunki klimatyczne panujące w górach).

Trasa na Szpiglasowy Wierch

Rzadko mam okazję dzielić się z Wami zupełnie odmiennymi doświadczeniami, jakie można mieć podczas zdobywania górskich szczytów ( chociaż do określenia “ zdobywania” gór mam ciągle mieszane uczucia, bo dla mnie cenniejszy jest fakt przebywania w nich niezależnie od tego, na jakiej jest się wysokości). Jednak w przypadku Szpiglasowego Wierchu, miałam okazję przejść na przestrzeni roku dwa odmienne warianty trasy i postaram się z Wami podzielić tym, dlaczego ten drugi jest wg mnie bardziej warty uwagi, natomiast oczywiście zdecydujecie sami, na którą trasę lepiej się zdecydować i która ma więcej dla Was do zaoferowania.

Trasa nad Wodospad Siklawa i Schronisko Pięć Stawów

Zazwyczaj trasy które wam proponuję na naszych tatrzańskich szlakach nie są oblegane przez tłumy. Nie ukrywałam też nigdy, w jakim czasie najczęściej odwiedzam polskie góry i powód dla którego zawsze udaje mi się omijać tłumy tam jest prosty i prozaiczny: jeździć poza sezonem. Wybierałam zawsze albo maj albo wrzesień z dwóch względów; pierwszy to ten najbardziej oczywisty, czyli pik turystów przypada wraz z okresem wakacyjnym, a drugi to fakt, że w tych dwóch miesiącach pogoda jest na tyle względnie przewidywalna, że nawet jeśli trafią się pojedyncze opady śniegu czy deszczu, to raczej nie trwają jak w pozostałych miesiącach po kilka dni.

Trasa pod Wrota Chałubińskiego i Mnicha

Czasami jak słucham górskich opowieści, i pisząc to nie mam na myśli asów polskiego himalaizmu którzy wyruszają na ośmiotysięczniki, a ludzi takich jak ja (co owszem, kochają góry, ale nie znają ich jakoś szczególnie dobrze), to mam wrażenie że w górach liczą się tylko te momenty kiedy wchodzi się na szczyt. Jakby sama droga w jego kierunku była mniej wartościowa, a najważniejszy był ten moment kiedy na szczycie góry można sobie strzelić obowiązkowe selfie. Tymczasem dla mnie jedna z najcenniejszych tras tego zakopiańskiego tripu, była właśnie zupełnie niezwiązana ze zdobyciem czegokolwiek a wiązała się z poczuciem absolutnej ciszy, przestrzeni i odbiorem piękna krajobrazu tatrzańskiego przeniesionego niczym z kosmicznej scenerii.