_KAM2551125.jpeg

 

Fotografująca wszystko wokół. Wegetarianka.Kociara.Biegająca za wszystkim co warte uwagi.

Uzależniona od adrenaliny, pozytywnych wrażeń i wszelkich estetycznych doznań.

Trasa pod Wrota Chałubińskiego i Mnicha

Trasa pod Wrota Chałubińskiego i Mnicha

Czasami jak słucham górskich opowieści, i pisząc to nie mam na myśli asów polskiego himalaizmu którzy wyruszają na ośmiotysięczniki, a ludzi takich jak ja (co owszem, kochają góry, ale nie znają ich jakoś szczególnie dobrze), to mam wrażenie że w górach liczą się tylko te momenty kiedy wchodzi się na szczyt. Jakby sama droga w jego kierunku była mniej wartościowa, a najważniejszy był ten moment kiedy na szczycie góry można sobie strzelić obowiązkowe selfie. Tymczasem dla mnie jedna z najcenniejszych tras tego zakopiańskiego tripu, była właśnie zupełnie niezwiązana ze zdobyciem czegokolwiek a wiązała się z poczuciem absolutnej ciszy, przestrzeni i odbiorem piękna krajobrazu tatrzańskiego przeniesionego niczym z kosmicznej scenerii.

Trasa na Wrota Chałubińskiego zdecydowanie nie należy do skomplikowanych. Jeśli jesteście w Tatrach okazjonalnie i nie macie imponującego górskiego doświadczenia, to zdecydowanie za Schroniskiem nad Morskim Okiem warto odbić w kierunku na Wrota Chałubińskiego  i wejść na ten szczyt, niż pchać się na Rysy, które często nie dość, że są niemiłosiernie zapchane przez wszelkiego rodzaju turystów z rodzinami i które oprócz Giewontu są mam wrażenie jednym z dwóch szczytów konsekwentnie lekceważonych przez ludzi którzy wychodzą w góry.


Skoro zdobycie tego szczytu jest takie proste, to czemu nam się nie udało? Wiedziałyśmy dzień wcześniej sprawdzając pogodę, a ranek tylko potwierdził wcześniejsze prognozy, że tego dnia cały dzień ma być lekki, siąpiący deszcz i będzie utrzymywać się mgła. Wiedziałyśmy tyle, że nie zapowiadano burz, gwałtownyh opadów ani śniegu, natomiast wiadomym było, że cała trasa będzie śliska i trzeba będzie uważać. Obie miałyśmy oczywiście buty z podeszwą dostosowaną do górskich wędrówek i trekkingów, ale zgodnie założyłyśmy, że idziemy o tyle o ile będziemy czuły się bezpiecznie i komfortowo, zakładając, że warunki się nie pogorszą.

Jak wspominałam wcześniej naszą bazą wypadową było Schronisko Roztoka, naturalną i w sumie jedyną opcją żeby się tam dostać było więc ruszenie asfaltem w stronę Morskiego Oka. Szczerze i bez cienia przesady muszę przyznać, że o ile kocham wszystkie wypady w Tatry, to tego odcinka po prostu szczerze nie znoszę. Będę o tym wspominać za każdym razem i przy każdej możliwości; za każdym razem kiedy idę tym fragmentem i mijają mnie konie ciągnące przeładowane turystami wozy to jest mi po prostu najzwyczajniej w świecie wstyd. Nie róbcie tego. Do pokonania macie banalne kilka kilometrów gładziutkim asfaltem. Naprawdę jesteście w stanie to zrobić, tym bardziej że na końcu tej ścieżki jest całkiem przyzwoicie zaopatrzone Schronisko nad Morskim Okiem. 

Nie jestem fanką tłumów, więc wg raportów które pokazują, że około 30% turystów odwiedzających Zakopane i Tatry pojawi się nad Morskim Okiem i faktem że byłam tam parę razy, wiedziałam ,że to nie jest absolutnie miejsce dla mnie. Szybka gorąca kawa, przekąska i uciekłyśmy dalej w góry,

Proponuję wam trasę na Wrota Chałubińskiego z kilku względów: jeśli Wasza kondycja albo strach przed większymi ekspozycjami hamuje was przed ruszeniem na Rysy, albo zależy wam na większej intymności w górach by pobyć w możliwie dużym odosobnieniu i ciszy na szlaku to rozważcie ten mniej popularny szczyt.


Zaraz za Schroniskiem nad Morskim okiem które znajduje się na wysokości 1395 m n.p.m  zobaczycie tabliczkę informującą że żółtym szlakiem dotrzecie po około godzinie do Doliny za Mnichem. Ten odcinek trasy jest naprawdę przyjemny, przez górali bywa nawet nazywany górską kontynuacją asfaltowej “ceprostady” bo kamienna ścieżka składa się niemalże z płaskich równych bloków, ciągnących się spokojnym szlakiem do góry. Kosodrzewiny i cała fauna i flora uraczyła nas wtedy pełną i naturalną paletą barw. Nie ma imponujących przepaści, stromizn, a za to widok rozciągający się nad Morskie Oko i Czarny Staw robi obłędne wrażenie.

Tak jak wspominałam wybór naszego szlaku tego dnia nie był popularny wśród turystów: na ścieżce mija nas zaledwie kilka osób z którymi serdecznie się pozdrawiamy. Cenię w górach bardzo te proste gesty ludzkiejżyczliwości i troski. Dowiadujemy się od nich, że wyżej jest jeszcze większa mgła i nic nie widać, ale że warunki cały czas się zmieniają. Decydujemy z Pauliną, że idziemy jeszcze kawałek, zobaczyć z bliższej odległości górską legendę czyli Mnicha. Nawet z daleka robi niezwykle przejmujące wrażenie. Strzelisty, ostry, wydaje się tak zupełnie niedostępny i nie do zdobycia. Na tle pozostałych szczytów wygląda jak smutny szczyt nakreślony ręką Beksińskiego. Rozumiem doskonale im bliżej niego podchodzimy dlaczego staje się marzeniem do zdobycia tak wielu alpinistów i górskich amatorów. Podchodząc bliżej słyszymy, że jakaś grupa z przewodnikami właśnie szykuje się do jego zdobycia. Pomyślałam jedynie: nie zazdroszczę. Wiało w tym momencie tak, że co chwila zarzucało mi kaptur, a deszcz zaczynał coraz mocniej padać. Generalnie przestawało być przyjemnie.

Krajobraz w tym momencie zmienia się już na rozległe skalne rumowiska. Gdy bywają większe opady, w Dolinie za Mnichem występuje okresowo Staw Staszica- wysycha jednak jeśli następują okresy suszy i trafiłyśmy akurat na czas kiedy całe dno było wysuszone.Potęgowało to jeszcze klimat tego miejsca - w oddali majaczyły nam majestatyczne skąpane w mgle Wrota Chałubińskiego, na które zdecydowałyśmy, że tym razem nie idziemy bo robiło się coraz zimniej i deszcz nie przestawał siąpić. Obraz który przed nami się roztaczał przypominał kadry z filmu “Marsjanin” a cisza potęgowała wrażenie izolacji i złudzenia, że przebywa się w jakimś innym wymiarze. Zrozumiałam, czemu to miejsce kusi niektórych ludzi. Na tle wszelkich kolorowych i panoramicznych ujęć Tatr, widok w Dolinie Mnicha raczej poraża swoją minimalistyczną pustką, bezkresem, surowością i mocno towarzyszyło mi tam poczucie chłodnego odizolowania. Piękne uczucie na tle tłumów, które jeszcze kilkaset metrów niżej otaczały nas z każdej strony nad Morskim Okiem.

Jeśli zdecydujecie się na wejście na Wrota Chałubińskiego, nazwanego tak w ramach uznania dla jednego z najbardziej zasłużonych tatrzańskich działaczy, to z tego miejsca, czyli z Doliny Za Mnichem (znajduje się na wysokości około 1735) potrzebujecie na to około godziny w jedną stronę. Nas tym razem widok ze szczytu ominął. Zupełnie nie miałam z tego tytułu poczucia niedosytu, uznałam, że wrócimy następnym razem. 


Domyślam się, że fragment trasy który Wam tu pokazałam nie usatysfakcjonowałby wszystkich. Wiadomo, każdy szuka w górach czegoś innego. Rozumiem doskonale oszołomienie kiedy na skraju szczytu wpatrujesz się w bezkres przestrzeni i widoki przez sobą. Ale też chłodne piękno tej odizolowanej Doliny zrobiło na mnie przeszywające wrażenie.



Jeśli post wam się spodobał i chcecie być w kontakcie częściej zapraszam Was do zapisania się na mój newsletter https://eatrunlove.pl/newsletter

Jak zbudować azyl dla owadów?

Jak zbudować azyl dla owadów?

 Backstage sesji z Mileną

Backstage sesji z Mileną