Zawartość mojej kosmetycznej toaletki zmierza od dłuższego czasu w jednym kierunku: mniej, a lepiej i możliwie najbardziej ekologicznie. Nie są to zmiany rewolucyjne, nie zmieniam na raz wszystkich kosmetyków, ale jak jakiś roślinny odpowiednik wypiera ten, który do tej pory używałam, to zupełnie na stałe. Nakłada się na to kilka spraw: kosmetyki ekologiczne mają o wiele przystępniejsze składy i pozbawione są chemii, zawierają naturalne składniki, nie boję się więc o jakieś chemiczne działanie, które będzie miało zły wpływ na moją skórę czy zdrowie. Równie istotny jest też dla mnie fakt, że nie są testowane na zwierzętach, co oznacza że nie odbywały się żadne testy w laboratoriach na żadnych zwierzętach, a surowce pozyskane do ich produkcji pochodziły z ekologicznych upraw. Często marki zwracają również uwagę na to w co i jak zapakowane są ich produkty - kartonowe paczki pozbawione są dodatkowej folii, często opakowania samych kosmetyków pochodzą z recyklingu bądź są po prostu szklane. Wszystkie te działania zmierzają w jednym kierunku: dbać o siebie i swoją skórę tak, by wywierać jak najmniej negatywny wpływ na środowisko.