Nie będę mydlić wam oczu
Jest kilka rzeczy które uwielbiam w życiu. Kosmetyki są zdecydowanie wielką ich częścią. Szukam takich, które mnie zachwycą, które nie są banalne. Takie które ujmą mnie swoją historią, zapachem, estetycznym wizerunkiem. Szukam firm, za którymi stoją ludzie, a nie tylko wskaźniki sprzedaży i zrealizowany budżet. Staram się używać takich, które nie szkodzą zwierzętom i naturze i z całego serca kibicuję tym, których rozwój nie przysparza cierpienia zwierzętom i nie zanieczyszcza środowiska.
Mam też sentyment do prostych rzeczy i jeszcze prostszych rozwiązań. Zawsze w domu oprócz tradycyjnego żelu pod prysznic muszę mieć najbardziej klasyczne i najlepiej wysokiej jakości mydło w kostce. Zachwyca mnie swoją prostotą i jest swoistym ukłonem w stronę dawnych czasów. I mało obchodzi mnie, że ktoś może stwierdzić że to nie najbardziej higieniczna sprawa i że antybakteryjne mydło w żelu jest najlepsze. Moja stara dusza uwielbia takie relikty z przeszłości i stąd przywożę z każdego zakątka świata regionalne mydlarniane wyroby. Uwielbiam gdy po umyciu na skórze zostaje ich subtelny zapach.
Nie mogło więc być inaczej, że moją uwagę już dawno temu przykuły dziewczyny z Ministerstwa dobrego mydła. Pisałam o nich w poście tutaj.... ale jeśli nie czytaliście to wspomnę tylko, że stworzyły fantastyczną firmę produkującą naturalne mydła ( która teraz wytwarza też inne produkty do pielęgnacji ). Ich mydła są naturalne, delikatne, nie testowane na zwierzętach i ekologiczne.
"Wszystkie nasze mydła są w całości przygotowywane ręcznie. Ręcznie łączone są składniki, wylewane do drewnianych forem, ręcznie krojone i stemplowane, lub nadziewane na sznurki. Różnią się więc nieco od siebie zarówno kolorem jak i kształtem"
Do tej pory jedynie o nich myślałam i miałam je na swojej liście. Tym bardziej byłam przemile zaskoczona gdy przyszła do domu paczka niespodzianka od K. Nie duży kartonik ze świetnie wyglądającą pieczęcią z logo marki, pudełko zabezpieczone naklejką z podpisem osoby która przygotowywała dla mnie zamówienie niespodziankę. Już przy rozpakowywaniu w całym pokoju czuć było piękny, mydlany zapach.
Po ich użyciu potwierdzam jedno: są genialne. Minimalistyczny, czysty design opakowania świetnie komponuje się z niedoskonałą bryłą mydła (też uwiebiacie takie drobne niedoskonałości w życiu?), pachną świetnie a po ich użyciu skóra jest nawilżona.
Poznajcie te, które użyłam:
1. Marchew
W jego skład wchodzą marchew i olej z czerwonej palmy a także olejki eteryczne z bergamoty i wyciąg z czerwonej pomarańczy. Silnie regeneruje zniszczoną skórę. Idealny do zmęczonej, poszarzałej skóry
2. Hibiskus
Mój ulubieniec z całej kolekcji. Nie dość że w odcieniu pasteli, które ostatnio uwielbiam, to jego kwiatowy, słodki aromat wprost mnie oszołomił. Wegańskie mydło z wyciągiem z hibiskusa i różową glinką.
3. Rozmaryn
Różni się kształtem od pozostałych i ma postać rombu. Przepiękny odcień zapewnia rozmarynowy olejek eteryczny i glinka kambryjską. Oczyszcza, działa antybakteryjnie, a dzięki sznurkowi konopnemu można je zawiesić w dowolnym miejscu w łazience.
4. Orkisz
Jedyne z zestawienia które oprócz mydła w kostce, dzięki swojemu składowi ma też działanie peelingujące. Zawiera zmielone płatki orkiszu, które oczyszają naskórek i odżywcze kakao. Natomiast zapach jest absolutnie obłędnie kojący.
5. Węgiel
To pewnie was nie zdziwi, ale głównie składa się z aktywnego węgla drzewnego. Działa antybakteryjnie i złuszczająco. Natomiast zawarty w składzie olej rycynowy nawilża skórę. Na pewno spodoba się też ( ze względu na minimalistyczny look i zapach ) waszemu mężczyźnie w domu.