_KAM2551125.jpeg

 

Fotografująca wszystko wokół. Wegetarianka.Kociara.Biegająca za wszystkim co warte uwagi.

Uzależniona od adrenaliny, pozytywnych wrażeń i wszelkich estetycznych doznań.

Pierwszy dzień w Tatrach. Szczyt na pierwszy dzień -Kasprowy Wierch

Pierwszy dzień w Tatrach. Szczyt na pierwszy dzień -Kasprowy Wierch

Ludzie miewają czasem dziwne pomysły. Przeczytają coś, nie zastanowią się dobrze i implementują w życie ideę, która tak naprawdę powinna zostać w sferze “kiedyś to zrobię”. U mnie jest dosłownie odwrotnie i nie inaczej było z artykułem o zostawianiu śladu węglowego i podróżowaniu. Gdy go przeczytałam, od razu porzuciłam myśl o locie samolotem Szczecin-Kraków (niecałe 2h) a potem busie Kraków-Zakopane (2h). Zamiast tego wybrałam ponad 12h podróż busem. Umówmy się, to nie był najbardziej rozsądny pomysł mojego życia. Z wielkim wypakowanym po brzegi plecakiem (bo przecież plan był taki, że śpimy i chodzimy z siostrą po schroniskach górskich) wpakowałam się do busa i elegancko pognałam 12h przez całą Polskę w góry. Tego jak bardzo połamana i wytarmoszona wysiadłam z autobusu o 5:30 rano, w ciemnościach i deszczu nie opisze nic. Byłam bliska płaczu a w tym momencie miałam jeszcze przed sobą wizję czekania około 1,5 h na siostrę. Wyśmienicie. Przecież tylko pada a ja całą noc nie spałam.

Na szczęście na miejscu okazuje się, że Paulina dotarła wcześniej, więc znajdujemy jedyny otwarty bar przy jakiejś stołówce pracowniczej. Kawa z fusami, obrus rodem z PRL l i kubek pamiętający dawne czasy. Do tego zwykła drożdżówka z kruszonką z pobliskiej zakopiańskiej piekarni. O mamuniu. Jak to obłędnie smakuje po tylu godzinach, nawet na tej obskurnej ceracie.

Po chwili wytchnienia zarzucamy ciężkie plecaki i ruszamy do domku naszej gospodyni, gdzie zatrzymamy się na kilka dni. Maleńki drewniany pokoik, zamiast dwóch osobnych łóżek-jedno, ale czysta pachnąca pościel i widok na Giewont. Bierzemy szybki prysznic, sprawdzamy pogodę, jest jeszcze na tyle wcześnie, że możemy bezpiecznie ruszyć na szlak. Co więcej, pogoda tego dnia postanowiła być dla nas łaskawa, więc widzimy jak ten maleńki pokoik zalewa nas promieniami słońca. Gorąca herbata w termosie, szybkie bułki i ruszamy.

Najfajniejsze jest to, że parę chwil później na szlaku, to wszystko jest już nieważne. Nieważne, że praktycznie nie spałam całą noc, bo jak tylko zobaczyłam las, szlak i drzewa to momentalnie odpuściło mi zmęczenie. Nieważne, że pogoda zmieniała się tego dnia jak w kalejdoskopie- na zmianę zatrzymywaliśmy się, żeby ściągnąć czy założyć bluzę i kurtki. Jest też coś, czego nie zrozumiem, ale co za każdym razem uderza mnie w górach. Ten spokój, którego się nabiera z każdym pokonanym krokiem. Nieistotne, że już po pół godzinie zastanawiasz się czy te kamieniste podejście kiedykolwiek się skończy. Że w sumie na tę samą trasę możesz bez problemu wjechać kolejką. Jednak zawsze o ile pozwalają ci warunki atmosferyczne, zdrowie to zawsze najlepiej na świecie, jest się po prostu zwyczajnie PRZEJŚĆ. Już nie wspominając o tym, że tym sposobem zostaje wam w kieszeni około 150 zł za rezygnację z kolejki, które spokojnie możecie przeznaczyć na najlepsze na szlaku kawy “parzuchy” w schroniskach, serwowane z nierozłączną szarlotką .

Szlak w górach, który wam proponuję jest naprawdę przyjemny, bezpieczny i prosty. Jasne, trzeba pamiętać, że ruszacie w góry więc należy ze sobą wziąć do plecaka dodatkową bluzę czy sweter, latarkę, jedzenie, ciepłe picie w termos, co najmniej 2 litry wody, wygodne buty (klapki i japonki zostawcie na wypady na Bałtyk, w Tatry nawet jeśli chodzicie po niższych szczytach szczególnie ważne jest obuwie, bo pogoda może zmienić się w przeciągu kilkudziesięciu minut parokrotnie). Zresztą, nie chcecie chyba być na memach z Tatr nie?

Naszą górską wędrówkę tego dnia rozpoczęliśmy w Kuźnicach (da się tam bez problemu dojechać busami za kilka złotych z każdej części Zakopanego), gdzie niebieskim szlakiem ruszyliśmy na malowniczą polanę Kalatówki. Podejście jest łagodne, po kamieniach, ale całkiem długie, poczujecie i zrozumiecie to na szlaku:)

Na polanie obowiązkowo warto zatrzymać się w Schronisku Kalatówki na diabelnie mocną parzoną kawę i przepyszne domowe ciasto. Wycinałyśmy je w niemym skupieniu, podziwiając majestatyczne szczyty. Rety! Też tak macie, że powyżej tysiąca metrów w górach wszystko smakuje tak dobrze?

W momencie w którym kofeina zaczęła nam krążyć w krwioobiegu ruszyliśmy dalej zielonym szlakiem na Przełęcz pod Kopą Kondracką. A następnie przepięknym górskim pasmem, z którego roztacza się panorama na całe Tatry Zachodnie.

Lubię bardzo ten fragment w górach- gdy zmierzając w kierunku Kasprowego po drodze mija się wyjątkowo malowniczy i pełen górskich panoram widok. To na tym fragmencie wiało najbardziej i zrozumiałyśmy, że termin, który wybrałyśmy sobie na chodzenie po górach trochę nas pogodowo sponiewiera:) Zejście z Kasprowego padło na żółty szlak do Schroniska Murowaniec, stamtąd z kolei schodziliśmy niebieskim z powrotem do Kuźnic.


Zdecydowanie to jeden z ładniejszych, dłuższych szlaków w Tatrach. Nie jest szczególnie stromo- tradycyjnie w drodze na szczyt mijały nas dziarskie zakonnice w habitach i rodziny z dziećmi. Jedyne co trzeba wziąć pod uwagę-że całość ma ponad 20 km, niektóre podejścia bywają dość monotonne i trzeba zarezerwować na nie odpowiednią ilość czasu. 

Zdecydowanie trasa na Kasprowy Wierch to jedna z najpopularniejszych i rzeczywiście po drodze mijałyśmy czasem większe grupki turystów. Bywało jednak tak, że na niektórych odcinkach było niemal pusto. Jeśli szukacie więc dla siebie szczytu bez większych górskich ekspozycji to zdecydowanie zaczęłabym od tego. 

Tym postem na blogu  wprowadzam was w górską tatrzańską wędrówkę. Mam głęboką nadzieję, że uda mi się tą miłością do gór zarazić wiele z was i odczarować mit, że na każdym szlaku są tłumy :)

Jeśli jeszcze nie obserwujecie zapraszam was też tutaj na mój Fanpage na Facebooku

Najpiękniejszy szlak w Tatrach. Krzyżne

Najpiękniejszy szlak w Tatrach. Krzyżne

Roztoka. Ulubione schronisko w Tatrach

Roztoka. Ulubione schronisko w Tatrach