_KAM2551125.jpeg

 

Fotografująca wszystko wokół. Wegetarianka.Kociara.Biegająca za wszystkim co warte uwagi.

Uzależniona od adrenaliny, pozytywnych wrażeń i wszelkich estetycznych doznań.

Z wizytą w pasiece pszczół.

Z wizytą w pasiece pszczół.

Fascynowały mnie od dawna. Od pierwszych programów w Animal Planet kiedy za pomocą oka kamery mogłam podejrzeć ich złożoną hierarchiczną strukturę w ulu. 

Ciekawość i złożoność ich gatunku, legendarna wręcz pracowitość, wszystko to złożyło się na kompletny obraz gatunku zwierząt, który chciałam dokładnie poznać i zrozumieć. Ta sama ciekawość i szczęśliwy zbieg okoliczności  w jeden z letnich dni zaprowadziły mnie blisko rodzinnych stron do zaprzyjaźnionej pasieki pszczół.

Pamiętam, że najpierw pomysł by przybliżyć życie tych maleńkich owadów wydawał mi się zupełnie szalony. Kogo to interesuje oprócz mnie? Jaka siła każe mi jechać kilkadziesiąt kilometrów, zakładać kalosze, strój w którym dosłownie palę się w piekącym słońcu po to by zaglądać ( a przy okazji pokazać wam jak żyje ta pszczela kolonia). W momencie, kiedy prawie odwołałam spotkanie, bo wydawało mi się zupełnym nonsensem angażowanie tylu ludzi po to,by cały dzień obserwować tę maleńką pasiekę na łące, zaglądać do uli, obserwować ich zwyczaje czy potem być w momencie kiedy na wielkich drewnianych ramach przenosić miód a potem “ odwirowywać” go w prostej maszynie.

Jakoś tak się składa, że wydarzenia, które budzą najwięcej moich wątpliwości, przyjmujecie najcieplej. Nagle pomysł by w ten upalny czerwcowy dzień spędzić na łące pół dnia nie był już tak szalony gdy zaczęły spływać wiadomości od was, że zrozumieliście jak istotną rolę odgrywają te maleńkie osobniki w ekosystemie, że przypomniało wam się dzieciństwo, które spędzaliście jako dzieci na wsiach, czy te które cieszyły mnie najbardziej: że rozumiecie wagę ich istnienia i ze swojej strony zrobicie trochę więcej, by żyło im się lżej ( a o tym by tak było, opiszę temat budowania azyli dla owadów, więc będzie wam jeszcze łatwiej działać w tym kierunku).

Ostatnio jeden z moich ulubionych twórców internetowych Krzysztof Gonciarz powiedział jedno mocne zdanie, które mi szczególnie zapadło w pamięć “ Praca fotografa czy filmowca, to pokazywanie światu jak się widzi. Pokażę wam przez chwilę to co ja widzę “

No to moi drodzy, idąc za tymi słowami, pozwólcie,że na kilka minut przeniosę was do tej pracowitej pszczelej krainy , a sami nie zorientujecie się kiedy zaczniecie szanować tych pszczelich osobników.

Nie wiem czy też zauważyliście,że świat nagle zaczyna zatrzymywać się, nachylać nad niektórymi tematami,a także podejmować dialog, w które włączają się kolejne firmy. Rozumiejąc, że świat się zmienia ale i my potrzebujemy tej zmiany. Podejmowanie ekologicznych tematów i trendów, obecnie nikogo już nie dziwi, a coraz więcej firm włącza proekologiczne działania do swojej strategii marketingowej.

Coraz popularniejsze w dużych miastach jest tworzenie na dachach wielkich budynków, wieżowców tzw “miejskich uli” Dlaczego? Coraz szybsza ekspansja i rozwój miast, rozrastanie całej aglomeracji powoduje,że zwyczajnie część gatunków owadów czy ptaków nie ma gdzie egzystować. Ich codzienny byt zostaje wyparty i zepchnięty tam, gdzie ma szansę istnieć - czyli obrzeża miast, pod wsie i wszędzie tam, gdzie istnieje szansa na mniejsze skupiska ludzi. W odpowiedzi na tą coraz mocniej postępującą globalizację, pojawia się coraz więcej pomysłów, by przywrócić z powrotem ich liczebność i zwiększyć populację pszczół. A jak? Chociażby tak, że ostatnio gdy wyjrzałam z kubkiem kawy na widok Warszawy, okazało się,że  między piętrami, na dachu, hotel miał swoją mini-pasiekę z kilkoma ulami. Goście nie dość,że z okien mogli podglądać to jak żyją, to na śniadanie, w wielkich plastrach był miód z tych hotelowych pasiek.

W Szczecinie podobna idea była popularna parę lat temu - powstał program miejskich uli , dofinasowywanych przez Unię Europejską. Chętne osoby mogły założyć własną pasiekę, dowiedzieć się czegoś o pszczelnictwie i dowiedzieć się więcej o ich gatunku.

Skąd się teraz bierze tendencja by z powrotem zwiększać liczebność pszczół? Nie bez powodu mają opinię najważniejszych owadów na świecie. Jakość ich życia przekłada się bezpośrednio na nasze codzienne życie i wybory. Mimo całego postępu technologicznego w rolnictwie, to nadal praca tych małych istot i cały proces zapylania roślin jest ściśle oparty i uwarunkowany na ich pracy.Żywią się nektarem i pyłkiem kwiatowym., jednocześnie przenoszą pyłek umożliwiając zapłodnienie wielu gatunkom roślin. To im zawdzięczamy około ⅓ produkcji żywności.

Problemem jest utrzymująca się na całym świecie mniej więcej od lat 60 tych , która rozpoczęła się w Stanach Zjednoczonych, tendencja spadkowa w liczebności pszczół.Nie wiadomo do tej pory co za nią w głównej mierze odpowiada. Po części na pewno zmieniana klimatu, jego ocieplenie i coraz mocniej ingerujące opryski chemiczne i pestycydy stosowane w rolnictwie.

Stąd tak istotne jest przywracanie w miastach terenów w planach zagospodarowania przestrzennego tak, by znajdowało się w nich miejsce na miejskie parki, kwieciste łaki, czy wyznaczone skwery a także miejskie ogrody społeczne. Kolejnym krokiem jest przywracanie małych lokalnych pasiek pszczelich jak , do których was zaraz przeniosę.Nie była  jakoś spektakularnie wielka, ot kilka uli, ale takich o które absolutnie cały rok dba gospodarz. 

Pasieka o której mówię zawierała kilka uli. Położona w małej miejscowości , na malowniczym wzgórzu, z którego rozpościerał się widok na pobliski staw. Wysoka trawa, która otulała wszystko wokół i słońce które przyjemnie oświetlało roje podlatujących pszczół.

Wiedziałam,że tego dnia, będę “asystować” w całym procesie pozyskiwania miodu, że będę miała okazję podejrzeć jak wygląda środek ula, słynna królowa i jak to wszystko jest zorganizowane. Dostałam tak jak wspominałam specjalny strój , który miał chronić przed potencjalnymi użądleniami, usłyszałam,że mam się za bardzo nie ruszać, ani nie przejmować, bo one szybko wyczuwają nastroje. Jakby to nie brzmiało irracjonalnie -to rzeczywiście działało.Nie wiem czy pszczoły wyczuwają podwyższającą się temperaturę, zapach, ale w momencie kiedy uspokajasz się, one też.

Przede wszystkim byłam zdziwiona ile ramek znajduje się w każdym ulu i że tak istotne jest ich właściwe rozmieszczenie. Na jednym potrafi znajdować się nawet 1000 pszczół.

Plastry z miodem najlepiej zbierać w bezwietrzny, słoneczny  dzień, pamiętając przy tym,że w zależności od nektaru, który zbierały miód będzie miał różny kolor i smak. Istotne jest również to, by zostawić im w ulu część zbiorów by nie “ rozjuszyć” zupełnie całego roju pszczół

Po wyciągnięciu z ula kilku plastrów, przenosi się je do czystego i zamkniętego pomieszczenia.Tam każdy z plastrów, pojedyńczo odsklepia się ostrym nożem, tak by uzyskać jednolitą powierzchnię. Tak przygotowane od razu wkłada się do miodarki, układając je równolegle ciężarem do siebie. Potem delikatnie odwirowywuje się je, tak by nie uszkodzić plastrów ( trafiają z powrotem do uli). Krystaliczny miód powoli spływa z urządzenia do przygotowanego zbiornika i tak wygląda pokrótce cały proces

Jest coś hipnotyzującego w przyglądaniu się  życiu pszczół. Niemalże terapeutycznego. Całe ciepło, które wydzielają, uporządkowane i sprecyzowane ruchy. A zapach który unosił się w pomieszczeniu podczas odwirowywania był po prostu kwintesencją lata.

Dziękuje za możliwość odwiedzenia pasieki i materiał zdjęciowy który przygotowała Paulina u której możecie zrobić cudowne sesje rodzinne. Koniecznie musicie zajrzeć na zobiektywemwoczach.pl

Osiem niesamowitych kobiet na Dzień kobiet

Osiem niesamowitych kobiet na Dzień kobiet

Wild Horses

Wild Horses