Być przy narodzinach żółwia? Bezcenne!
Pamiętam jak przed wyjazdem na Zakynthos czytałam w kilku miejscach, że na wyspie popularne są w pewnych okresach olbrzymie żółwie z rodzaju Caretta Caretta. Domyślałam się, że w sezonie w którym miałam być na wyspie, czyli na początku października, szanse na ich zobaczenie są delikatnie ujmując znikome. Jednak podświadomie miałam nadzieję, że może okoliczności ułożą się tak, że uda się jakiegoś podpatrzeć w ich naturalnym środowisku, ale to, czego później miałam szczęście być świadkiem zupełnie się nie spodziewałam.
Zakynthos słynie nie tylko z bajecznych widoków, turkusowej wody i przepięknych plaż, ale również z tego, że na jej terenie co roku składają jaja setki żółwi. Jest to o tyle ważne wydarzenie, że żółwie o których mówimy z rodzaju Caretta Caretta zagrożone są niestety obecnie wyginięciem. Dlatego tak szczególnie ważna jest ochrona tego gatunku i poczynienie wszystkich starań żeby ten gatunek miał szansę przetrwać. Cieszy mnie fakt, że istnieje powoli coś takiego jak “świadoma turystyka” i fakt, że ludzie nie z każdym egzotycznym zwierzęciem na ręku muszą mieć zrobione zdjęcie. Ogromnie raduje mnie respektowanie praw tych zwierząt które miałam okazję podziwiać i szeroko zakrojona ochrona nad nimi przez wolontariuszy i władze miasta.
Zanim wam opowiem jak wyglądały narodziny jednego z nich, powiem wam parę słów o samym gatunku. Wyobraźcie sobie, że są jednym z najdłużej żyjących kręgowców na świecie, pierwsze wzmianki w Wikipedii wskazują, że żółwie pojawiły się na ziemi… bagatela 255 milionów lat temu. Żółwie z rodzaju Caretta-Caretta są morskimi olbrzymami i jako jedne z siedmiu żyjących, z gatunku morskiego. Wielkość ich pancerza często przekracza ponad metr dwadzieścia, a waga osobników waha się w okolicach 100 kg, ale znane są osobniki które ważyły nawet 500 kg. Żyją średnio od 40 do 70 lat. Na żywo robią jeszcze większe wrażenie, przyzwyczajona do tych widzianych w naszych polskich akwariach, oniemiałam gdy na wolności zobaczyłam dorosłego żółwia Caretta Caretta. Okazuje się bowiem, że jeden z nich, dokarmiany przez lokalnych rybaków, zdecydował się nie odpływać na zimniejsze miesiące i na stałe zadomowił się w porcie:)
Żółwica w okresie gniazdowania, wychodzi z morza by w piasku w odległości od kilku do kilkunastu metrów od morza złożyć kilkadziesiąt jaj. Najczęściej decyduje się złożyć jaja na plaży, w której sama się urodziła. Na Zakhyntos odbywa się to najczęściej w okresie od maja do września. Tylnymi łapami wykopuje dołek, w którym w zależności od ogólnej temperatury powietrza i piasku składa około 100 jaj. Dane jakie pojawiają się po wylęgu nie są optymistyczne. Z tych około stu złożonych jajeczek, wykluje się tylko połowa. Jeszcze mniej przeżyję drogę na morza i kolejne tygodnie.
Taki żółwi maluch, po wykluciu, około 2-3 dni zmierza w górę gniazda by wydostać się na powierzchnię. Następnie ma do pokonania spory odcinek od plaży do morza. Na taki magiczny moment trafiliśmy na plaży. Obserwowałam na odgrodzonej dla turystów plaży, gdzie wstęp mieli tylko wolontariusze opiekujący się żółwimi gniazdami jak nagle powstało poruszenie, a wolontariusze z jakimiś notatkami w ręku i miarkami, odłożyli wszystko i z przejęciem patrzyli jak jeden z nich trzymał coś na piasku w dłoniach. Było późne popołudnie, nie liczyłam w najśmielszych snach, że uda mi się zobaczyć takiego malucha ( zazwyczaj wykluwają się w godzinach porannych albo mocno wieczornych) ten jednak mały przedstawiciel Caretta Caretta, postanowił się pojawić na świecie poza grafikiem. Wolontariusz, trzymając go delikatnie w rękach, przeniósł go na plażę i wyjaśnił wszystkim turystom, że absolutnie nie mamy prawa go dotykać, ale jest coś co możemy zrobić, czyli wykopać tunel w piasku, tak, by bezpiecznie mógł dotrzeć do wody i odpłynąć. Na to kilka zgromadzonych osób jak na komendę ( w tym oczywiście ja) rzuciły się z przejęciem na kolana by towarzyszyć mu i ułatwić tą pierwszą życiową wędrówkę. Częśc osób pilnowała aby był w cieniu i nie poparzył się od słońca a częśc kopała tunel. Nie wiem ile w końcu wykopaliśmy tych tuneli, ale moment w którym wpłynął do morza był momentem kiedy po policzku sturlało mi się kilka łez wdzięczności, że to się udało, że byłam tego świadkiem i zalała mnie fala podziwu dla natury, wdzięczności i takiej ludzkiej solidarności, bo jednak nie codziennie kopiesz tunel z przypadkowymi ludźmi różnej narodowości żeby ułatwić jakiemuś stworzeniu start w nowe życie :)
Cóż wam mogę powiedzieć, niby nic takiego, a wspominam to wydarzenie jako zupełnie wyjątkowe. W końcu jak często zdarza Ci się być świadkiem narodzin żółwia i być przy jego pierwszej wędrówce do morza? Nikt go nie dotykał, nie brał na ręce, za to dziesiątki pomocnych dłoni ułatwiło mu w pięknym geście ludzkiej solidarności te pierwsze chwile.
W temacie ochrony żółwi i ich gatunku jest na pewno wiele do zrobienia. Nie jestem ignorantką i domyślam się, że to że na wyspie są turyści wcale sprawy nie ułatwia. Jednak nie należy zapominać, że to wyspa, która utrzymuje się głównie z turystyki i w jakiś sposób należy zabezpieczyć też interesy lokalnej społeczności. Wierzę głęboko w to, że te dwa światy da się pogodzić i edukować turystów czego absolutnie nie można robić. Wszędzie gdzie byliśmy w pobliżu ich gniazd byli Wolontariusze, którzy informowali o tym jak należy się zachować, część plaż była też niedostępna dla turystów, a te które były dostępne bywały w pewnych rejonach odgrodzone. Mało tego za zniszczenie w jakimkolwiek stopniu gniazd były ogromne kary finansowe. Mam nadzieję, że pojawią się jeszcze więcej działań, które pozwoli temu gatunkowi przetrwać.
Kończąc, pamiętam jak kiedyś oprócz stworzenia swojej bucket list z podróżniczymi marzeniami, stworzyłam taką alternatywną, ze zwierzętami, które chciałabym zobaczyć w ich naturalnym środowisku. Nie będziecie pewnie zaskoczeni jak powiem wam, że w jednym z podpunktów było : Zobaczyć narodziny żółwia:) Otóż to. Marzenia trzeba spełniać, a ja mam nadzieję, że kiedyś zobaczę tego malucha na drugim końcu świata.