_KAM2551125.jpeg

 

Fotografująca wszystko wokół. Wegetarianka.Kociara.Biegająca za wszystkim co warte uwagi.

Uzależniona od adrenaliny, pozytywnych wrażeń i wszelkich estetycznych doznań.

Jak to jest z tym wegetarianizmem?

Jak to jest z tym wegetarianizmem?

Uzmysłowiłam sobie ostatnio jedną rzecz. Prowadzę tego bloga już ponad trzy lata, jeszcze dłużej Instagrama, a nie powstał u mnie ani jeden tekst o tym, czym jest wegetarianizm i jakie są decyzje, które za tym stoją.

Pewnie nie zmieniłoby się to, gdyby nie książka “Homo deus” która jest dla mnie największym mind fcukiem ostatnich lat. Przewartościowała niektóre moje postawy a w niektórych mnie utwierdziła, że wybory których dokonałam są słuszne. Mało tego, ta popularnonaukowa książka, która obecnie bije rekordy popularności na całym świecie, przedstawiła cały proces hodowli przemysłowej, jej kulisy, niebezpieczeństwa i wymiar etyczny tych działań.

Gdy powiedziałam, że chcę poruszyć temat wegetarianizmu i chowu przemysłowego i napisać o tym soczysty tekst usłyszałam tylko “Ok, no, ale niech ten tekst będzie krótki, bo kto to przeczyta”. Otóż nie będzie krótki. Wolę, żeby ten tekst doczytało do końca kilkanaście osób i zastanowiło się czy jakkolwiek może zmienić swoją postawę wobec tego tematu, niż setka która zajrzy i nic z niego dla siebie nie wyniesie.

Zrezygnowałam z mięsa kilka lat temu. Nie pamiętam na tą chwilę czy to było pięć czy sześć lat temu, bo jestem zupełnie słaba w daty. Wcześniej stopniowo ograniczałam mięso; jak większość tych których znam i którzy przeszli na roślinną stronę, najpierw ograniczyłam czerwone mięso, później wieprzowinę, następnie drób i na końcu zrezygnowałam z ryb. Nie podjęłam tej decyzji z dnia na dzień, ale gotowałam coraz więcej roślinnych przepisów, a nowe nawyki żywieniowe wchodziły mi w krew z dnia na dzień. Prawdę mówiąc nie pamiętam co było swoistym “zapalnikiem” czy kamieniem milowym w tej decyzji. Pewnie kolejne artykuły które czytałam, czy filmy dokumentalne które oglądałam. Pewnie ludzie wokół mnie. Przepisy w internecie tak różne od tych oklepanych kotletów schabowych i mielonych. Chciałam poczuć ogrom tych smaków, kuchni z całego świata, moje kubki smakowe oszalały po kilku miesiącach niejedzenia mięsa, a ja otworzyłam się na zupełnie inne doznania kulinarne. Główna decyzja która za tym stała, to nie było jednak poszerzenie doznań kulinarnych, a empatia. Nazywając rzeczy po imieniu, jak autorka książki “Osobowość na talerzu” Barbara  J.King zaczęłam się zastanawiać, KTO a nie CO leży na moim talerzu. Ta myśl zmieniła moje postrzeganie świata, bo pociągnęła za sobą kolejne pytania. Bo jeśli zadasz sobie pytanie KTO leży na Twoim talerzu, to musisz sobie odpowiedzieć jak się tam znalazło, kto je tam umieścił, jak wyglądało jego życie. Kim było i co czuło, bo dziś na szczęście nikt nie odmawia prawa zwierzętom do odczuwania takich samych emocji jak my: potrafią się cieszyć, przeżywać radość, nawiązywać relacje, bywają śmiertelnie przerażone albo wdzięczne. Tak samo dotyczy ich cała skala emocji, które przez lata odmawiano im przypisywania jakichkolwiek uczuć i emocji. Wtedy wyraźnie widzisz cały łańcuch powiązań i pojawia się świadomość. Czasami mam wrażenie, że kluczowym elementem marketingu obecnie jest to, by Twoja świadomość przy kupnie czegokolwiek była jak najmniejsza. No bo jak już WIESZ, to musisz coś z tą wiedzą zrobić. Moja decyzja była jedna: nie wspierać. Nie popierać wielomilionowych biznesów, gdzie zwierzę jest sprowadzone do kilku plasterków ładnie opakowanej i napompowanej szynki.

Lubicie cyfry? Ja uwielbiam. Mimo dość humanistycznego zacięcia nic nie przemawia do mnie tak jak liczby. One doskonale obrazują skalę. Gdy zobaczyłam diagram globalnej biomasy zwierząt i ludzi zdębiałam. Obecnie ludzie na powierzchni ziemi zajmują 300 milionów ton, dziko żyjące zwierzęta 100 milionów ton, natomiast te udomowione i hodowlane to 700 milionów ton. Nie wiem jak was, ale mnie niebezpiecznie przytłoczyły te dane. Te proporcje nie były nigdy tak zaburzone jak w ostatnich latach. Yuval Noah Harari w książce “Homo Deus” uzmysławia jak nasz gatunek na przestrzeni wieków i tysiącleci przyczynił się nie tylko do niebywałego skoku kulturowego i cywilizacyjnego, ale też faktu jak na masową skalę część gatunków została wytępiona, a część z tych, które zostały są traktowane przez nas w naprawdę obrzydliwy sposób.

Wiecie kiedy zaczął się chów przemysłowy na masową skalę? Jak to w życiu bywa przez przypadek. Pierwsze dane pokazują, że pojawiły się w XIX wieku. To wtedy okazało się, że zapotrzebowanie na mięso jest na tyle duże, że na tym samym skrawku ziemi da się tych samych zwierząt upchnąć więcej. Jednak to dopiero początek XX wieku pokazał, że to co dotąd było “hodowaniem” zwierząt w przydomowych ogródkach i małych gospodarstwach rolnych, zostało zamienione na masową “produkcję”. W tym momencie uważam nastąpiła kolosalna zmiana w myśleniu i postrzeganiu zwierząt. Zmieniła się sama percepcja i postrzeganie ich roli w świecie. Bo jeśli przez tysiąclecia zwierzęta niejako są częścią codzienności ludzi, żyją przy nich, wychodzą na powietrze, mają dostęp do trawy, mają ograniczony ale jakikolwiek kontakt z naturą, a człowieka z nimi łączy jakakolwiek najmniejsza choćby więź, bo jest przy ich narodzinach, codziennych czynnościach jak karmienie czy śmierć, to cały masowy przemysł odizolował te czynności i przeniósł je na odizolowane fermy dla zwierząt. Przeciętny człowiek, ma teraz taki kontakt z krowami czy świniami, kiedy sięga po opakowanie mięsa w supermarkecie.

Pamiętam scenę z filmu dokumentalnego “Ziemia” kiedy ujęcia z drona dobitnie zestawiło dwie krańcowo różne rzeczywistości: najpierw ujęcia pokazywały piękno natury i ziemi w jej najczystszej formie, w kolejnej połowie filmu pokazywały jak zdewastowany jest cały teren na tych olbrzymich, wielohektarowych fermach dla zwierząt, gdzie odizolowane od wszystkiego ( nawet paradoksalnie od zwierząt tego samego gatunku, bo mimo niebywałego zagęszczenia, np maciory są izolowane w maleńkich metalowych boksach, tak że nie mają szansy nawet się w nich swobodnie obrócić) odkarmiają kolejne małe prosiaczki, a potem są ponownie sztucznie zapładniane i ich życie przebiega w kilku rozrodczych cyklach na tej wybitnie małej przestrzeni i niewyobrażalnych mękach.

Cykl życia tych zwierząt jest maksymalnie przyśpieszony by zmaksymalizować zyski. O ile te które mają służyć do reprodukcji żyją średnio 4-5 lat, to te przeznaczone do “uboju” mają przed sobą średnio 6 miesięcy życia, u kurczaków ten czas jest jeszcze krótszy bo waha się od 5 do 7 tygodni gdzie w normalnych okolicznościach mogą dożyć 8 lat. Przez ten czas są faszerowane antybiotykami, karmione paszą która jest często modyfikowana genetycznie, a poziom zanieczyszczeń i odpadów, które generują takie farmy wciąż próbują ocenić ekolodzy.

Tak naprawdę koszt taniego mięsa ponosimy wszyscy. Pomijam wymiar etyczny w XXI wieku, by jakiekolwiek istoty traktować w tak instrumentalny i pozbawionej empatii sposób. Nie jestem idealistką i wiem, że średnio 5% do 10% w różnych krajach bo tak przedstawia się wskaźnik wegetarian i wegan nie jest wystarczający i większość społeczeństwa na świecie je i będzie jadło mięso. Można i trzeba jednak, zmieniać fatalny trend masowej hodowli. Prawa rynku są takie, że popyt kształtuje podaż i to ta część społeczeństwa, która je spożywa powinna się tak naprawdę zastanowić, czy jeśli na bilbordach kusi promocja na łopatkę wieprzową za 8 zł za kilogram, to co tak naprawdę jedzą w tej cenie i jak wyglądało życie tego zwierzęcia zanim wylądowało na talerzu.

Przerażają mnie dane na temat tego, że obecnie więcej ludzi na świecie ginie z przejedzenia niż głodu. Średnio w Ameryce przeciętny mieszkaniec je obecnie około 120 kg mięsa rocznie. Gdy czytałam raporty ile powinno mniej więcej wskazywać roczne spożycie mięsa to oscylowało w granicach 60-70 kg rocznie na osobę. Dlatego tak cieszy mnie  świadomość ludzi, która powoli w tym temacie wzrasta :

“Jak wynika z badań przeprowadzonych przez „The Humane Society of the United States”, amerykańską organizację walczącą o prawa zwierząt, od 2007 r. każdego roku zabijanych jest o pięćset milionów zwierząt mniej, tylko dlatego że ludzie zaczęli jeść mniej mięsa i że wzrosła świadomość konsumpcji produktów pochodzenia zwierzęcego.” - Wysokie Obcasy.

Dzieje się tak dlatego, że większość ludzi zaczyna się interesować aspektem zdrowotnym, jaką drogę przeszło “mięso” na ich talerzu, ograniczają jego spożycie wprowadzając coraz więcej produktów roślinnych. Wciąż pokutuje błędne przeświadczenie, że jak nie zjesz mięsa, to przecież się nie najesz, a twój posiłek jest niekompletny.

Jeśli chcecie obejrzeć kilka filmów, które zdecydowanie pozwolą wam zgłębić temat masowej hodowli, ekologii, to polecam szczególnie te trzy:

Pełny dokument na Youtube, można obejrzeć bezpośrednio u mnie.

Dostepny na NETFLIX - COWSPIRACY

The feature film Forks Over Knives -- http://www.ForksOverKnives.com -- Dostępny również na Netflix

Dostępny na Netflix

Plus na pewno te trzy książki

-Homo Deus

-Osobowośc na talerzu

-Jadłonomia

Mam gdzieś w sobie głęboką nadzieję, że część z was spojrzy na to co je innym niż konsumenckim okiem, że może warto spróbować odżywiać się rozsądnie i spróbować zmniejszyć ilość mięsa na talerzu. Zerknąć nie tylko na to co ale KOGO się je :)

Pink Lake. Czyli jedno z najbardziej Instagramowych miejsc.

Pink Lake. Czyli jedno z najbardziej Instagramowych miejsc.

Być przy narodzinach żółwia? Bezcenne!

Być przy narodzinach żółwia? Bezcenne!