_KAM2551125.jpeg

 

Fotografująca wszystko wokół. Wegetarianka.Kociara.Biegająca za wszystkim co warte uwagi.

Uzależniona od adrenaliny, pozytywnych wrażeń i wszelkich estetycznych doznań.

Ulubieńcy kosmetyczni kwietnia

Ulubieńcy kosmetyczni kwietnia

Cykl który zaczęłam o kosmetykach, na tyle wam się moje drogie spodobał, że zamierzam go kontynuować w swoim comiesięcznym cyklu. Tym razem chcę wam przedstawić kilka kosmetyków które szczególnie zachwyciły mnie w ciągu ostatniego miesiąca. Jeśli zastanawiacie się skąd wzięłam tą cudowną figurkę, która towarzyszy moim ulubieńcom niemal na każdym zdjęciu to kamienny Budda, którego kupiłam ostatnio w Tk Maxx. Przyznam, że na co dzień nie kupuję takich rzeczy, które zabierają przestrzeń i utrudniają sprzątanie, ale dla tego Pana i spokoju który z niego bije zrobiłam wyjątek i nie żałuję absolutnie! Uwielbiam na niego zerkać w ciągu dnia, nawet teraz gdy piszę dla was teraz nowego posta, uśmiecha się do mnie tajemniczo a ja czuję pozytywne wibracje bijące od jego kamiennego wizerunku.

Wracając do tematu kosmetycznych ulubieńców. Wybrałam dla was kilka takich które mnie zachwyciły z kilku względów, albo konsystencją, albo użytecznością, wydajnością, albo skutecznością czy zapachem. Często jeden kosmetyk miał oczywiście więcej niż jedną zaletę:)

1. Nivea pianka do mycia

Pierwsze jej opakowanie kupiłam kilka miesięcy temu, kiedy wyruszaliśmy na nasz ponad miesięczny trip do Kalifornii. Zobaczyłam reklamę w tv i że ma formę myjącego musu do ciała i już wiedziałam, że chcę to mieć. Pierwsze co mnie zdziwiło to wydajność tej pianki. Biorąc pod uwagę to że kąpaliśmy się po kilka razy dziennie (wiadomo bieganie, rowery, słona woda z oceanu) to nie dość że starczyła mi na cały wyjazd tam, to miałam ją jeszcze na długo po powrocie. Jestem zwolenniczką wszelkich form musów z jednej prostej przyczyny, że są szybkie i wygodne. Drugi niewątpliwie ważny plus tego produktu jest taki, że wybrałam klasyczny zapach marki Nivea, z którym od lat mam dziesiątki przyjemnych wspomnień ( bo kto nie pamięta klasycznego zapachu kremu w puszce ). Trzecia kwestia to fakt, że zajmuje w kosmetyczce mało miejsca więc na wszystkie moje najbliższe wyjazdy biorę ją ze sobą, bez obawy że zaleje mi całą walizkę. Skóra jest po jej umyciu przyjemnie odświeżona, nawilżona i miła w dotyku ( no i ten zapach!). Przy tym jak na tą wydajność jest super niedroga, bo za jedno opakowanie zapłaciłam około 12 zł.


 

2. Odżywka do paznokci Eveline

Myślę, że przy tym produkcie będzie najwięcej wątpliwości. A to dlatego, że część z was podobnie jak ja używała ten produkt i po początkowym zachwycie nad nim, pojawiają się wątpliwości. Nie mam mocnych i długich paznokci, od lat używałam wszystkiego, od suplementów, po witaminy, jakieś odżywki czy inne specyfiki. Nic się nie zmieniało i raczej już nie zmieni. Po odżywkę Eveline 8w1 sięgam co jakiś czas, żeby doprowadzić moje paznokcie do jakiejkolwiek formy. To jedyna odżywka na rynku, którą stosując regularnie jestem w stanie spowodować, że rosną, nie łamią się i są w niezłej formie. Wygładza płytkę paznokcia, wzmacnia ją, nie jest tak podatna na złamania i rozwarstwienia. Można tą odżywkę stosować jako bazę pod lakier, albo codziennie nakładać jedną warstwę preparatu, by po kilku dniach zmyć całość. Mimo wielu wątpliwości odnośnie formaldehydu który w swoim składzie zawiera ( w większym stężeniu to środek mocno toksyczny) i tego, że stosując ją trzeba robić przerwy w jej stosowaniu, uważam że to jeden z najlepszych preparatów do pielęgnacji i wzmocnienia paznokci jaki jest na rynku.


 

3. Balsam do ciała Indigo

O tej marce i o ich produktach dowiedziałam się niedawno i to za sprawą Magdy :), która jest ich wielką wielbicielką. Już mi kiedyś mówiła o ich niesamowitym, utrzymującym się długie godziny zapachu i o świetnej, lekkiej konsystencji. Nie znałam wcześniej, więc gdy dostałam go od niej (jeszcze raz wielkie dzięki za ten pachnący prezent :) podobnie jak ona, zostałam ich absolutną fanką i na pewno na jednym się nie skończy. Balsam o pojemności 300 ml z pompką ułatwi szybką aplikację i to, że produkt starcza na dłużej. Ten ma niesamowity zapach ( dzięki zebranym unikalnym nutom ten produkt nazywa się Femme Fatale) i utrzymuje się na skórze niemal tak samo długo jak perfumy których używam. Dzięki składnikom aktywnym takim jak lanolina, d-pantenol, mocznik skóra jest nawilżona, nie jest szorstka i taki efekt utrzymuje się spokojnie kilka godzin. Bardzo wydajny produkt, o naprawdę zniewalającym zapachu.

 

4. Krem do twarzy Soraya Aquacell

Nie wyobrażam sobie rozpoczęcia i zakończenia dnia bez odpowiedniego oczyszczenia, stonizowania i nawilżenia skóry twarzy. To dla mnie tak samo oczywiste jak pozostałe zabiegi pielęgnacyjne. Nawet na końcu świata na spływie kajakowym i spaniu w środku lasu pamiętam o tym, żeby właściwie pielęgnować twarz. Muszę przyznać, że w tej kwestii (płynów micelarnych, kremów do twarzy) zupełnie nie jestem wierną użytkowniczką jednego. Gdzieś mnie zachwyci skład, zapach czy konsystencja i jestem gotowa szukać nowych rozwiązań pielęgnacyjnych dla siebie. Tak też było z kremem Soraya Aquacell, ktoś mi go poradził, przeczytałam kilka recenzji i wiedziałam, że muszę spróbować. To krem którego głównym zadaniem ma być mocne nawilżenie skóry twarzy, odżywienie jej i zapobiega odwodnieniu skóry. Krem-kompres który producent radzi by stosować głównie na noc ma ją pozostawić gładką, nawilżoną i gotową rano na pozostałe zabiegi pielęgnacyjne. Rzeczywiście po kilku tygodniach stosowania, wyraźnie poprawił się jej stan, jest przyjemnie odświeżona i gładka. Na tyle mnie przekonał, że kupiłam kilka szklanych słoiczków.

 

5. Maska do włosów Million Gloss

Mam bardzo długie włosy, które mimo, że nie są farbowane ( choć moje drogie na wiosnę chcę trochę zaszaleć i zrobić sobie na włosach delikatne Ombre o którym już marzyłam w zeszłym roku, więc na pewno podzielę się w maju efektem na blogu:) to wymagają bardzo dużo pielęgnacji. Niestety długie włosy są bardziej podatne na zniszczenia i wymagają dużo właściwej pielęgnacji. Nie wyobrażam sobie umycia głowy bez użycia maski do włosów czy chociażby odżywki. Ta maseczka do włosów z Gliss kur wystarczy, że po umyciu zostanie na włosach przez 3 minuty by po jej zmyciu uzyskać efekt gładkich, nawilżonych i błyszczących włosów. Wszystko to dzięki keratynie którą posiada w swoim składzie. Nie przetłuszcza skóry głowy, łatwo się rozprowadza a włosy wyglądają po niej na zdrowe i odżywione. Ma przyjemną konsystencję i ma przyjemny zapach. Jedyny minus to dla mnie wielkość, 125 ml to niestety dość mało jak na produkt, który tak często używam.


 

To tyle jeśli chodzi o produkty, które szczególnie polubiłam w kwietniu. Jeśli coś pominęłam, albo chciałybyście o czymś wspomnieć piszcie śmiało! Zawsze chętnie słucham rad o każdą pielęgnację, a na rynku jest tyle produktów, że czasem ciężko jest wybrać coś najlepszego!

Moje pierwsze hybrydowe przedłużone paznokcie <3

Moje pierwsze hybrydowe przedłużone paznokcie <3

Skąd czerpiecie energię?

Skąd czerpiecie energię?