Skąd czerpiecie energię?
Każdy z nas czego innego potrzebuje do tego by czuć się szczęśliwym i spełnionym. Inne rzeczy dają nam satysfakcję, co innego nas motywuje. Jest uważam kilka rzeczy wspólnych dla wszystkich ludzi, których wszyscy potrzebujemy tak samo mocno. Wytchnienia, słońca i relaxu. Jasne, dla każdego kto to teraz czyta będzie to oznaczało co innego. Dla mnie to oznacza jedno: słońce, aktywność i naładowanie baterii w otoczeniu które uwielbiam. Jasne, idealnie się składa gdy jest to szumiące morze czy ocean i plaża z idealnym piaskiem, której mogę pobiec brzegiem.
Nie zawsze jednak póki co jest na to okazja. Co wtedy robię? Zabieram kilka rzeczy, kilka kawałków które uwielbiam do słuchania na Iphonie i które dają mi energetycznego kopa, zabieram parę wygodnych i luźniejszych rzeczy do biegania, buty i jadę.
Gdzie? A w takie moje magiczne miejsce do którego wracam wciąż i wciąż. Przebiegłam je setki razy, wracam za każdym razem i nie przestaję się do niego uśmiechać. Wystarczy, że wejdę na pomost, którego znam każdą deskę na pamięć, usiądę na jego skraju i mogę patrzeć na taflę jeziora godzinami. Znacie to miejsce z moich opowieści na instastory, bo zawsze chcę się z wami podzielić moim kawałkiem raju ( a jeśli jeszcze tego nie robicie zapraszam was do śledzenia mojego kawałka świata tutaj) Wiecie też, że ostatnio nie rozpieszczała nas pogoda. Co wyszłam ponapawać się moim małym spokojnym rajem nad brzegiem jeziora to przez godzinę potrafiła złapać mnie burza, deszcz z gradem, ciemności egipskie kiedy chmury zasłoniły słońce i nad spokojnym zazwyczaj jeziorem rozpętało się małe urwanie chmury. Tak było przez kilka dni kiedy tam wracałam czy kiedy biegałam nad jego brzegiem. Stwierdziłam, że słońce które wychodzi choćby na chwilę jest lepsze od takiego które w ogóle nie wychodzi i cieszyłam się że i tak udało mi się pobiegać chociaż odrobinę w słońcu.
Zawsze gdy idę tam biegać zbiegam najpierw z całkiem przyjemnej górki, później trasa ciągnie się idealną ścieżką wokół jeziora. Nie ma mocnych żebym nie zatrzymała się na jakiś pomostach, chociaż na chwilę by podziwiać cały spokój tego miejsca. Tym bardziej że teraz jest jeszcze idealna pora, zanim zjadą się wszyscy turyści, nic poza takimi kilkoma zapaleńcami którzy tak jak ja biegają czy jeżdżą wkoło niego z psiakami przy rowerach nie zaburza spokoju jeziora. Trasa kończy się na drewnianym pomoście z którego mam idealny widok na każdy brzeg jeziora. To tam kończę swój 7 kilometrowy bieg, rozciągam się ( w końcu zaczęłam to robić, bo przyznam że unikałam kiedyś tego jak ognia) a potem łapię tyle pozytywnej energii i spokoju z tego miejsca ile mogę.
Jak widzicie na zdjęciach pogoda płatała nam trochę figli w tym czasie. Co chwila wychodziło słońce, to za chwilę całe niebo przysłonięte było chmurami. Niezmiennie jednak moje małe miejsce było magiczne.
A jak jest u was? Co wam pomaga znaleźć trochę spokoju i wytchnienia? Wolicie pobiegać czy coś innego? Dajcie znać czy macie swoje małe azyle do których jeździcie oczyścić głowę ze z negatywnych myśli.