Pierwszy dzień w Zakopanem
Pierwsze dni w Zakopanem i od czego zacząć? Pewnie już nie raz odwiedziliście to miejsce i pamiętacie je z wycieczek szkolnych z zamierzchłych lat. Albo stwierdzacie, że zgodnie z maksymą „Cudze chwalicie swego nie znacie” postanawiacie zrezygnować z zagranicznych podróży i postanawiacie spędzić urlop w rodzimym kraju.
Ze mną tak było. Najpierw przejrzałam dziesiątki ofert i wylotów w najróżniejsze części świata, zgodnie z myślą, że idea tanich tripów jest świetna i można dzięki temu zobaczyć kawał świata za niewielkie pieniądze. Bo oczywiście można. Długo zastanawiałam się jaki kierunek obrać po Londynie. Na celowniku miałam szczególnie Wenecję, Włochy i Lizbonę. Za każdym razem jednak coś nie grało. O ile lot znajdowałam tani, to nie udawało się noclegu. O ile był fajny nocleg, to z kolei pojawiał się problem z rozsądnymi lotami. Wtedy zaczęłam zastanawiać się gdzie w tym momencie chciałabym być i co pozwoliłoby mi najbardziej oczyścić głowę. Po intensywnym tygodniu w Londynie, kiedy oprócz dojazdów chłonęliśmy to miasto niczym gąbka, zachodząc w każdą możliwą uliczkę, do każdego możliwego muzeum i galerii mijając pędzących z każdej strony ludzi przyjechałam tak naładowana energią, że chciałam … spokoju i widoków które pozwolą mi oczyścić głowę.
Ta myśl przyszła mi do głowy szybko, i była zdecydowanie precyzyjna. Wiecie, że o górach marzę i śnię, szczególnie tych wysokich. Przeczytałam tyle książek o najwybitniejszych polskich alpinistach, że chęć zobaczenia choć ułamka piękna gór, które oni widzieli stała się od ponad roku jednym z moich celów. Poza tym nie wiem czy wiecie, ale dzięki mojej babci płynie w moich żyłach góralska krew, co tłumaczy czemu jestem czasem taka harda i uparta:)
Pewnie słyszeliście że w Tatry nie ma co jechać bo są zatłoczone, pełno w nich turystów, skomercjalizowały się, sprzedały i w ogóle nie ma już tam górskiego klimatu. Otóż jak zwykle, nie mogę się z tym zgodzić. Może jak jedzie się w szczycie sezonu to bywa tłoczno i nieprzyjemnie. Nie wiem, unikam wszędzie szczytów sezonów, bo nie przepadam za tłumami. Gdy pojechaliśmy w drugiej połowie maja było ciepło, (ba, spaliliśmy się!) a na szlakach było przyjemnie pusto. Muszę też wspomnieć o tym, że ujęła mnie absolutna bezinteresowna życzliwość ludzi, którą spotykaliśmy na szlakach. Mijały nas pary, emeryci, rodziny z dzieciakami, czy prawdziwi górscy twardziele, a za każdym razem każdy miło się pozdrawiał. Taki prosty gest ludzkiej życzliwości, a jaki miły.
Więc dojeżdżacie do Zakopanego, rozpakujecie się w miejscu w którym zostajecie i co dalej? pewnie nie macie całego dnia żeby ruszyć na szlak. Co robić i gdzie pójść?
1. Krupówki
Jedna z najsłynniejszych uliczek w Polsce. Mimo, że obecnie niestety z górskiego klimatu niewiele z niej zostało, bo z każdej strony otoczona jest przez sieciówki, to i tak ile razy ile bym nie była w Zakopanem, to nie wyobrażam sobie nie przejść tą uliczką. Tym bardziej że bliżej Gubałówki nadal stoją górskie stragany wypełnione pamiątkami, regionalnymi przysmakami i mocno górską estetyką:)
2. Gubałówka
Idąc prosto głośną ulicą Krupówek nie ma szans by się do niej nie zbliżyć:) pierwsze miejsce na którym stawiają kroki spragnieni górskich wrażeń turyści. Można na nią wjechać kolejką, ale błagam was, na zakopiańskich mapach Gubałówka nie jest nawet traktowana jako góra, tylko jako wzniesienie (fakt, że takie prawie kilometrowe) i podchodząc pod nie odrobinkę się zmęczycie. Może nie jest spektakularna, ani wysoka, ale widoki z niej są piękne. Idealnie na chwilę jest tam usiąść, zatrzymać się, wypić zimne piwko i podziwiać widok na na Tatry Zachodnie, Giewont, czy Babią Górę.
3. Polana Szymaszkowa
Z Gubałówki ruszyliśmy spokojnym, bardzo spacerowym krokiem w stronę Butorowego Wierchu. Oczywiście co parę kroków zatrzymywaliśmy się zrobić zdjęcia bo tego dnia mieliśmy wyjątkowo piękną pogodę, a widoki były zachwycające. Nie mogłam napatrzeć się na drewniane, pięknie rzeźbione zakopiańskie domy, zielone łąki pełne mleczy czy krowy pasące się spokojnie na środku polany. Ach! Po około kwadransie dotrzecie do kolejki linowej jeszcze przed Butorowym, ale ja oczywiście jestem zdania, że po górach się chodzi na nogach, wolałam zejść i skręciliśmy polaną w dół. Tym bardziej, że już z góry widziałam całe białe stado owieczek i bace który to całe towarzystwo ogarniał. Wyglądały genialnie gdy udało nam się później do nich zbliżyć. Spokojnie, zerkając na nas tylko od czasu do czasu z ukosa, wypasały się nie zwracając za bardzo uwagi na dwójkę zawzięcie fotografujących ich turystów.
Tak zakończył się pierwszy najbardziej chillowy dzień w Zakopanem, w środę zabieram was już w mniej komercyjny rejon Tatr, czyli halę Kondratową i jej malownicze rejony!