Z cyklu: jak pracują znani fotografowie: Bajkowy świat Tima Walkera
Pierwsze o czym myślę gdy pada nazwisko Tim Walker, to fantazja przeniesiona na fotografię, która nie zna granic. Cały racjonalizm, naturalność i nie skomplikowane stylizacje które królują u większości fotografów których cenię, u Tima nie mają miejsca. Na jego fotografiach jest naciągnięty do każdej granicy przepych: stylizacji, scenografii oraz samego tematu zdjęć- przy jego talencie wszystkie elementy łączą się w w baśniową całość, zamkniętą w kadrach jego zaczarowanej twórczości. Są dwa światy w których można spotkać gigantycznego pająka, samolot zbudowany z bagietki, nienaturalnie wielkie lalki czy groteskowe, wielkie kościotrupy chodzące sobie po łące: to bajkowy świat filmów Tima Burtona i zaczarowane fotografie Tima Walkera. Zresztą fotograf nie kryje fascynacji kultowym reżyserem, który fantazję i absurd w swoich filmach uczynił swoim znakiem rozpoznawczym.
Wszystko to sprawia że Tim to jeden z najbardziej fantazyjnych fotografów, a jego wyobraźnia podsuwa do realizacji najbardziej bajkowe i tworzone z niesamowitym rozmachem sesje zdjęciowe.
Nie bez powodu nazywany jest "Piotrusiem Panem fotografii modowej". Bowiem w fotografiach Tima aż roi się od bajkowych postaci: jak wróżki, lalki, cale bajkowe sceny przeniesione na strony magazynów Vogue'a. Wizje Tima pokochał cały modowy świat i od lat jest jednym z najbardziej rozchwytywanych fotografów na którego edytoriale czeka cały świat. Jednak zgodnie z słynnymi słowami z Hamleta to “w tym szaleństwie jest metoda” i surrealistyczny świat ze zdjęć Tima, jest w rzeczywistości precyzyjnie zaplanowaną wielką produkcją, przypominającą w swym rozmachu produkcję filmową, przy której pracuje sztab profesjonalistów by niesamowite wizje królowały w topowych magazynach modowych od lat.
Jak się zaczęła kariera jednego z najbardziej popularnych fotografow?
Ten urodzony w 1970 roku w Anglii fotograf, od małego próbował swoich sił i robił zdjęcia czego się dało. Jego zainteresowania artystyczne na początku skierowane były na reżyserię, później jednak jego fascynacja sztuką przeniosła się na fotografię i rozwijał się już głównie w tym kierunku. Studiował w Exter Art Collage, najpierw pracował jako wolny strzelec. Później swoje pierwsze kroki stawiał w redakcji Conde Nast archiwizując dorobek Cecila Beafii Beatona. W późniejszym czasie asystuje jednej z legend fotografii modowej Richardovi Avedonowi. W wieku 25 lat Tim ma już pierwszą okładkę Vogue, co otwiera mu drogę do kariery w modowym świecie i zupełnie inne możliwości. Bajkowe zdjęcia Tima Walkera zdobią już nie tylko biblię świata mody Voguea, ale również inne topowe magazyny fashion:”ELLE” “Vanity fair”, później przychodzi czas na pozostałe magazyny high fashion.
W 2012 zostaje wydana jego książka “Story Teller” która jest drugim albumem w karierze Walkera i podsumowaniem najbardziej imponujących zdjęć w jego dorobku.
Co tu dużo mówić taki fotograf jak Walker namieszał mocno w całym środowisku. Jego bajkowa estetyka, która nie zmienia się zupełnie mimo powszechnie panujących trendów, a także mocno rozpoznawalny styl niektórym obserwatorom i krytykom zupełnie nie leżą. Zarzuca się mu wtórność, kopiowanie samego siebie oraz podobne podejście do tematu. Dla mnie jednak wszystkie te argumenty odbijają się ode mnie murem bo nie są niczym innym jak definicją stylu artysty i świadomością ścieżki która konsekwentnie podąża.
W jego zdjęciowym świecie przeważa głęboki, mocny surrealizm i magia. Wypełniają szczelnie każdy kadr nie dając znudzić się widzom. Te mroczne, niepokojące wizje stwarzają obraz odległego, odrealnionego świata do którego dostęp mają tylko ludzie z wyobraźnią. Dlaczego? Bowiem na zdjęciach Tima aż roi się od pięknych wróżek, elfów, istot z mitycznej krainy ubranych w nie zapominajmy najnowsze kreacje topowych projektantów.:)
Niesmowity jest fakt, że zdjęcia powstają na zapominanym już w większości filmie, bo jak mówi autor:
“Cyfrowe zdjęcia są dla mnie jak gotowanie w kuchence mikrofalowej. Takie trzymanie się receptury. Natomiast zdjęcia robione na tradycyjnym filmie jest jak gotowanie oparte tylko i wyłącznie na instynkcie.
Czy powinna zatem dziwić na jego zdjęciach arystokratka przebrana w suknię haute couture i tresująca lwa wyjącego na krześle?
Natomiast moje ulubione zdjęcia tego fotografa, to te które zrobił z jedną z moich ulubionych i najbardziej oryginalnych aktorek-Tildą Swinton. Jej niesamowita plastyczność plus jego wyobraźnia pozwoliły stworzyć im w duecie coś niesamowicie ponadczasowego, co wniosło w fotografii surealizm na wyższy poziom. Kwintesencja artystycznego obłędu i precyzji. Odkąd zobaczyłam te klatki mam konsekwetnie ciarki gdy ogladam ich współpracę. Oto bajkowy mistrz i jego muza.
Tilda ma jedną z tych twarzy i wydaje się jedną z tych istot, które nie należą do żadnego ze światów. Wydaje się jakby nierzeczywistym, pięknym gościem z innego wymiaru który wpadł tylko na chwilę na ziemię i w tym całym niebanalnym pięknie potrafił ją Tim uchwycić swoim obiektywem. Tilda znana jest z tego, że uwielbia nietypowe i niesztampowe projekty, nie tylko jeśli chodzi o filmy w których grywa, ale wszystkie artystyczne wizje w tym sesje zdjęciowe.
Uważam że jest jakimś artystycznym mistrzostwem, stwarzać raz za razem kolejny świat, w którym nierzeczywistość wydaje się tak realna, w której bajkowa przestrzeń wydaje się tak namacalna. Nie tracić swojej dziecięcej wyobraźni i chodzić z aparatem z równym artystycznym wdziękiem co Tim pomiędzy tymi wszystkimi bajkowymi, surrealistycznymi światami i z niesamowitą lekkością wprowadzać nas do każdego z nich.