O bieganiu w Kali!
Przygotowując się parę tygodni wcześniej do wyjazdu wiedzieliśmy jedno: trzeba poprawić formę. Wiedzieliśmy że dostaniemy tam ostro w kość, bo Tomek i Nela to wielokrotni uczestnicy i zdobywcy Iron Man'ów, o ultra maratonach na pustyni nie wspominając. Wiadomo, że w kilka tygodni nie da się zbudować nie wiadomo jak świetnej formy, ale byliśmy przynajmniej przynajmniej przygotowani, że będzie aktywnie.
Z moim bieganiem jest trochę skomplikowana sprawa, albo jestem totalnie zafixowana na nie i nie ma dnia żebym nie poszła biegać niezależnie od dnia i pogody czy pory roku, albo totalnie nie mam ochoty i wtedy są kilkutygodniowe pauzy.
Kalifornia ma tak absolutnie niesamowite tereny, że muszę przyznać że przez ten miesiąc biegałam absolutnie wszędzie gdzie się dało. Codzienna standardowa trasa to było 5-6 piękną ścieżką nad oceanem. Po drodze mijasz kolejne budki ze “Słonecznego patrolu” a obok ciebie co chwila biegnie masa ludzi i to niezależnie czy jest środek dnia i żar leje się z nieba czy jest wieczór i przyjemnie owiewa cię bryza znad oceanu. Ale miałam świetnych trenerów, którzy pokazali mi, że można biegać nie tylko po wygłaskanych ścieżkach nad oceanem i nie tylko wtedy kiedy się chce. Nauczyłam się u nich, że biegać można wszędzie i to w dodatku po absolutnie wszystkim.
Tak więc moja biegowa przygoda w Kali pozwoliła mi zaliczyć sceny niczym ze słonecznego patrolu, kiedy z rozwianym włosem biegniesz sobie dumnie i owiewasz kocim wzrokiem turystów, czy gdy zgiętą w pół i totalnie wykończoną kiedy biegałam (a raczej próbowałam z siebie wykrzesać coś na kształt biegania na wzgórzach Palos Verdes o czym mogliście przeczytać kilka postów w tył…tutaj. ) czy napawając się idealnymi widokami i powietrzem w Narodowym Parku Sekwoja, gdzie miałam okazję przebiegać pod najwyższymi drzewami na świecie czy robiąc małe podbiegi na skałach okalających tych leśnych olbrzymów.
Niesamowicie było również podziwiać trasę wzdłuż oceanu koło terenów Palos Verdes i kilku innych miejsc znanych tylko Tomkowi, do których był tak miły by nas zabrać. Biegniesz sobie spokojnie, a 30 cm obok ciebie jest 60 metrowa przepaść z buzującym Oceanem. Czego chcieć w takich chwilach od życia więcej? Zobaczcie ze mną kilka magicznych miejsc, które było mi dane przebiec tego lata <3
Ps. Już w Polsce przeczytałam że w Santa Monica jest słynna ławka idola wszystkich biegaczy Forresta Gumpa gdzie zostawił swoje buty. Za niecałe dwa lata, jak znów będziemy tam, zamierzam do nich dobiec <3
Zdjęcia: Konrad Jakubowski i Tomasz Jakubowski
Ciuchy:
Top- Cropp,
Buty: Nike Run oraz Brooks Pure Grit
Spodnie: Nike