_KAM2551125.jpeg

 

Fotografująca wszystko wokół. Wegetarianka.Kociara.Biegająca za wszystkim co warte uwagi.

Uzależniona od adrenaliny, pozytywnych wrażeń i wszelkich estetycznych doznań.

Venice

Venice

Pamiętam zrobiliśmy tego dnia sporą trasę samochodem. Kolejne mijane miasta położone nad Oceanem zlewały mi się w jedną całość.  Wszystkie oczywiście piękne, kolorowe, z niesamowitymi domami położonymi na wybrzeżu. Jednak serducho zabiło mi mocniej właśnie gdy przekroczyliśmy jego granicę.

Z Venice to była miłość od pierwszego wrażenia. To jedno z takich miejsc w których z automatu czujesz że żyjesz... Unosi się energia.  Oczywiście to wersja dla tych którzy lubią miejski zgiełk i deko hipsterski klimat z rozsianymi na każdym kroku bajeranckimi kawiarniami czy knajpami.  Ale przede wszystkim dla tych którzy w jednym miejscu na tej małej skondensowanej powierzchni (całe miasto 8 km 2) chcą poczuć niesamowitą wolność i prawdziwy kalifornijski klimat.

Do Venice wracaliśmy jeszcze parę razy, żeby złapać jak najwięcej z tego świetnego kalifornijskiego miasta i jego atmosfery.

Dlaczego ta miejscowość skradła moje serce? Ta wakacyjna część Los Angeles od lat ściąga turystów z całego świata.  W miejscowości w której normalnie mieszka koło 40 tysięcy ludzi w ciągu weekendu potrafi przyjechać i zachłysnąć się jej klimatem około 200 tysięcy ludzi. Już te liczby sugerują, że jeśli planujemy odwiedzić to miasto w wolnym czasie to trzeba się przygotować na lekkie szaleństwo i jeśli ktoś lubi spokojny, leniwy klimat a tłumy nie są dla niego to warto się wybrać gdzie indziej:)

To miasto w mojej głowie zawsze już będzie się kojarzyć z 2.5 milową promenadą na Venice Beach na której można spotkać wszelkiej maści "artystów",  którym absolutnie nie wolno robić zdjęć za mniej niż kilka dolarów:) chcesz tatuaż? Portret? ręcznie robioną biżuterię? posłuchać jednoosobowego koncertu? przekłuć dowolny narząd? Kupić wiersz albo swój portret? A może masaż na stole pod palmą? proszę bardzo w tym mieście możesz wszystko. Albo zjeść pyszne pieczone bataty z wegańskim sosem i obłędne wegańskie burgery z guacamole. A wszystko to w wydaniu totalnie organicznym i z widokiem na ocean.

Promenada o której wspomniałam ma w zasadzie dwa warianty. Jeden to ten, który prowadzi wzdłuż  stoisk wszelkiej maści artystów i knajp z których każda kusi bardziej żeby do niej wejść. Ciągnie się szerokim chodnikiem prosto cały czas i spokojnie można dojść do niej do Santa Monica. Oczywiście na ścieżce dla pieszych spotkasz wszystkich pędzacych na swoich kolorowych deskorolkach (obowiązkowo boso i w czapeczce z daszkiem!) czy kolorowe laski w wydaniu #california girl jeżdzące w swoich odjechanych rolkach.

Kilkanaście metrów dalej jest za to jedna z najpiękniejszych tras rowerowych jakimi miałam okazji jechać w życiu. Pff w sumie co ja mówię, zdecydowanie najpiękniejsza i szyja bolała mnie od wiecznego okręcania jej, żeby złapać wszystkie widoki które mijałam. Absolutny obłęd i fantastyczny klimat. Kilometrami rozciąga się przy plaży i można nią przejechać od jednego końca plaży gdzie zaczyna się przylądek Palos Verdes po sam koniec na Point Mugu za Santa Monica. 

Jedziesz takim cudem z prędkością żółwia (obok ciebie z każdej strony podąża taki sam tłum spragnionych wrażeń turystów) a czujesz jak pełnia szczęścia i wolności zalewa Cię z każdej strony.

Jasne, ja też uwielbiam czasem zanurzyć się w naturze i wypełnionej ciszą kompletnej samotni. Czasem. Ale póki co uwielbiam pulsujące, tętniące życiem miasta gdzie ruch, kolory, atmosfera i ludzie zalewają je z każdej strony.

Więc jeśli w pigułce chcecie krótką opowieść o Cali to Venice idealnie je obrazuje. Świetna promenada z barwnymi artystami, genialny widok na Ocean, szumiące palmy dające trochę cienia i wytchnienia w tym szalonym mieście i najlepsze trasy rowerowe. A do tego wylewający się z każdej strony zapach trawki (w Stanach jest legalna póki używa się jej do celów medycznych. Czyli de facto używa jej się zawsze i wszędzie:))

Jest też kultowy i chyba najbardziej znany z Venice skate park w którym nie da się nie gapić na szalone popisy chłopaków nad brzegiem oceanu. To tam są słynne z instagramowych obrazków posprayowne murale i palmy które godnie przyjęły na siebie kolejne warstwy farby i sprayu. Patrząc na tą skondensowaną twórczą energię nie mogłam nie przypomnieć sobie naszej wyprawy po podobnie wyglądającej europejskiej stolicy, mianowicie Berlina i dzielnicy kreuzbergu w której we wrześniu tamtego roku spędziliśmy tydzień.

Żeby tego wszystkiego nie było jeszcze mało i roznosi cię energia a nie masz ochoty pobiegać ani jeżdzić na rowerze to w moim ulubionym kalifornisjkim mieście jest taki cudowny twór jak siłownia na powietrzu. Od niej do oceanu masz jakieś całe 100 m gdybyś ktoś nagle potrzebował orzeźwiającej kąpieli w chłodnym oceanie. Jeśli macie szczęście to może załapiecie się na pokaz kulturystów (ja miałam okazję zobaczyć performance pojedyńczego kulturysty przebranego w absolutnie skąpe, czerwone świecące kąpielówki i rogi diabła, który prężył muskuły przed turystami. Był podczas każdej z naszych wizyt, domyślam się więc że jest stałą atrakcją tego miasta w tym samym stopniu co skatepark i posprayowane palmy w najsławniejszym kalifornisjkim parku)

Więc zapraszam was w tą fotograficzną podróż po Venice. Kalifornisjkim mieście słynącym z artystów, hipisów i pozytywnie tętniącym wszelkimi kolorami miasta <3


 

California Girl

California Girl

Kalifornijskie MM Trendy

Kalifornijskie MM Trendy