_KAM2551125.jpeg

 

Fotografująca wszystko wokół. Wegetarianka.Kociara.Biegająca za wszystkim co warte uwagi.

Uzależniona od adrenaliny, pozytywnych wrażeń i wszelkich estetycznych doznań.

Kąpiel w obłędnych Błękitnych Grotach

Kąpiel w obłędnych Błękitnych Grotach

Jest kilka takich obrazków, krążących po sieci, które są dla mnie wizualizacją pewnych marzeń. Zawieszony hamak pomiędzy drzewami z widokiem na góry? Zdecydowanie. Pobudka na plaży z widokiem na morze? Tym bardziej. Skok z kilku metrów ze statku do obłędnie niebieskiej krystalicznej wody? Ojjj tak!

Doskonale pamiętam, że ten dzień przypadał w poniedziałek, gdy pływałam w morzu, które w tym rejonie ma zupełnie niewiarygodnie obłędny błękitny kolor i nie było nawet jeszcze południa. Prosta rzecz i przyjemność, ot wskoczyć do wody ze statku i cieszyć się naturą która nas otacza, a jednak pomyślałam, gdyby takie chwile jak te trafiały się nam częściej niż raz na kilka lat, albo wręcz raz w życiu to bylibyśmy wszyscy o wiele bardziej szczęśliwymi ludzmi.

Kilkugodzinny rejs statkiem z licznymi postojami w najróżniejszych zatoczkach, dryfowaniu po morzu, patrzeniu na niezliczone skały, klify i bezkresną przestrzeń morza kosztował około 20 euro. Mam zawsze problem jak ktoś mnie pyta czy dużo kosztowała jakaś wycieczka i czy była warta swojej ceny. Jak wycenić wartość takich przeżyć? Jak wycenić emocje, które wymykają się w tym codziennym wymiarze i tak odstają od tego wszystkiego co na co dzień nas otacza?

Błękitne Groty i wycieczki na nie znajdziecie w każdym, ale to dosłownie każdym biurze z lokalnymi wycieczkami na Zakynthos. Różnią się tak naprawdę tym, ile trwa rejs, czy dno łodzi jest szklane, albo czy w ofercie jest jeszcze kilka miejsc do zobaczenia na tej pięknej greckiej wyspie.

Tak naprawdę ciężko się dziwić że Blue Caves robią taką furorę wśród turystów. Znajdują się na wschodnim brzegu wyspy, niedaleko Skinari i Agios Nikolaos. Przejrzystość wody sięga nawet kilkunastu metrów co robi dość piorunujące wrażenie, podobnie jak sieć potężnych jaskiń do których wpływaliśmy. Do dziś pamiętam kolor tej wody i obłędne poczucie estetycznego spełnienia jak podziwiałam ten fragment wyspy. Na kąpiel mieliśmy spokojnie koło 40 minut, a ja mimo że szczęka latała mi już w każdą stronę z zimna, za nic nie chciałam rezygnować z tych przeżyć. Tego dnia świeciło pięknie słońce, podświetlając wodę  w morzu i czyniąc ją jeszcze bardziej krystaliczną i wyjątkową, przejrzystość sięgała do samego dna i dzięki temu, wszystko co pod wodą widać bez nurkowania. Każdą roślinę, ryby sunące wolno czy ostre skały, rozsiane po całym dnie. Skakaliśmy z łodzi z kilku metrów wprost do tego obłędnego miejsca, ciesząc się za każdym razem jak dzieci. Dryfowałam na plecach dobre parę minut ciesząc się nieśpiesznie tą chwilą, mrużąc oczy od słońca, które zalewało mi twarz i w ciszy chłonęłam te momenty.

Chwilę później wpływaliśmy statkiem do jednej z wielu jaskiń, które znajdują się w tamtej części wyspy. Akustyka w takim miejscu nie przestaje mnie zdumiewać. Jeszcze wszyscy mokrzy, z potarganymi przez wiatr i wodę włosami, siedzieliśmy na łodzi, która gładko sunęła do kolejnego bajecznego miejsca. Po drodze mijaliśmy nieskończoną ilość wapiennych łuków i tuneli, które przez całą morską drogę majaczyły nam na lądzie. Ciągle nie przestaje mnie zadziwiać natura i jej potęga, a także fakt jakie kształty potrafi wyrzeźbić. Coś niesamowitego.

Zdecydowaliśmy się też tego dnia zobaczyć maleńką prywatną wyspę, gdzie wejść można było tylko organizowaną grupą. Słynie z tego, że w sezonie wynajmowana jest głównie na śluby, a czas oczekiwania na wolny termin to nawet kilka lat:) O koszt takiej imprezy wolałam w ogóle nie pytać :) Jednak gdy zacumowaliśmy do brzegu i po drewnianym chwiejnym mostku dostaliśmy się na jej zamkniętą część, nie dziwiło mnie wcale, czemu ludzie mogą chcieć czekać parę lat, żeby w takich okolicznościach powiedzieć sobie to najważniejsze “ TAK”. Zupełnie niedostępna dla wszystkich pozostałych turystów, z jednej strony otwarta na morze, a z drugiej przyjemnie schowana w skałach robiła bajeczne wrażenie.

Wyspa Cameo, bo o niej mowa zwana jest przez miejscowych również “ wyspą kochanków” . To idealne miejsce na zakończenie dnia, by wśród powiewających licznie na wyspie białych, potężnych materiałowych chust, relaksować się i kąpać w tym idyllicznym otoczeniu . Zachód słońca w tej scenerii był jednym z najpiękniejszych jakie mogłam oglądać w życiu i prawdę mówiąc po wizycie tam, nie dziwię się, że to miejsce z leniwie powiewającymi na wietrze chustami, stało się jednym z najbardziej popularnych miejsc na Zakynthos i zdobi setki pocztówek.

Ci, którzy jeszcze nie obserwują, zapraszam na Facebook



O niemarnowaniu żywności

O niemarnowaniu żywności

Nutka hiszpańskiej nostalgii

Nutka hiszpańskiej nostalgii