_KAM2551125.jpeg

 

Fotografująca wszystko wokół. Wegetarianka.Kociara.Biegająca za wszystkim co warte uwagi.

Uzależniona od adrenaliny, pozytywnych wrażeń i wszelkich estetycznych doznań.

Hala Kondratowa

Hala Kondratowa

To idealna, spokojna trasa, żeby spokojnie pospacerować, bez jakiegoś forsowania się. My ruszyliśmy klasycznie z Kuźnic, po około półtorej godziny drogi byliśmy na miejscu. Na miejscu, czyli tak naprawdę często na początku wędrówek większości osób które ruszają w Tatry bo to właśnie od Hali Kondratowej biegnie wiele ścieżek na górskie szlaki ( jak Giewont, Kopa Kondracka czy Czerwone Wierchy). My tym razem pospacerowaliśmy głównie w jej okolicach, po drodze zatrzymując się na kilka odpoczynków w środku lasu. W kolejnym poście opiszę wam jak wyglądało nasze podejście na trzy szczyty tego samego dnia, które swój początek miały właśnie w okolicach hali i były jednym z najfajniejszych górskich doświadczeń jakie miałam.

Mimo, że tego dnia nie zdobyliśmy żadnego szczytu i trasa wszędzie opisywana była jako łatwa, to już po jakiś 15 minutach podchodzenia po kamiennej ścieżce paliły kolana. Przeklinałam później wielokrotnie te kamienie bo niezależnie od tego jakiej trasy byśmy nie wybrali, były na każdym jej odcinku. Cóż taki niewątpliwy jest urok tatrzańskich szlaków.:)

Jeśli tak jak ja lubicie górskie ścieżki, kiedy oprócz ściany lasu z każdej strony, otaczają was przepiękne widoki, to jest trasa zdecydowanie dla was. Trwa łącznie ze zrobieniem tysiąca fotek, licznymi postojami a przede wszystkim dłuższym piknikiem, jaki zapewne urządzicie sobie w schronisku pod halą cała trasa nie zajmie wam więcej niż kilka godzin.

My tego dnia wyruszyliśmy popołudniem, dlatego wiedzieliśmy że tego dnia nie ma szansy na zdobycie żadnego szczytu, bo jest po prostu za późno i pozostaje nam spokojne poznanie górskich okolic i cieszenie się widokami. Ruszyliśmy z Kuźnic,  kamienistą drogą w stronę polany Kalatówki. Czas przejścia to około 35 minut bardzo spokojnym krokiem. A widok? Tatry roztaczają z polany Kalatówki niesamowity widok, to tutaj powstał w 1910 roku pierwszy ośrodek narciarski i pierwsze zawody narciarskie. Dziś na zboczach polany króluje hotel, ale przyznam, że nie zaglądaliśmy do środka bo wystarczyły nam widoki z drewnianych ław na całą okolicę.

Za każdym razem jak jestem w górach uderza mnie że czas płynie tam zupełnie inaczej, powietrze jest czyste, a wodę można pić prosto ze strumienia. Nie mam tam zupełnie potrzeby bycia online, sprawdzania Facebooka czy Instagrama. Czas płynie tam inaczej, zwalnia, liczy się jedynie by wejść na górę, cieszyć widokami, napić wody. Zupełnie podstawowe rzeczy, które dają tyle radości.

Następnie z hotelu/schroniska ruszam wschodnią stroną jeszcze około godziny, żeby zobaczyć otoczone górami schronisko przy Hali Kondratowej. Wygląda jak wyjęte sprzed kilkudziesięciu lat schronisko z górskich opowieści. Najmniejsze w Polsce (600m3) położone na wysokości 1333 m n.p.m przykuwa uwagę już z daleka jak tylko wyjdzie się z lasu. Drewniany domek, z wyrzeźbioną balustradą do której podążają spragnieni i głodni turyści.

Gdy weszłam do środka i zapytałam się czy mają coś wegetariańskiego zaproponował mi kawał piernika który upiekła jego żona, a gdy spytałam o Latte zaśmiał się jeszcze głośniej i powiedział że mają "Parzuchę" :D Nie namyślając się długo stwierdziłam, że mogę nie mieć kolejnej okazji napić się parzuchy z górską otoczką<3

Jak smakowała razem z przepysznym piernikiem chyba nie muszę wam opowiadać, zobaczcie zdjęcia. Ta radość bijąca z mojej twarzy jest bezcenna.

To tam pierwszy raz od dawna zetknęłam się z górskimi schroniskami, na widok których szybciej bije mi serce. Nie potrafię tego opisać inaczej jak to, że wystarczy że w Murowańcu przekroczyłam jego próg i wiedziałam, że to jest wyśnione miejsce dla mnie i na pewno tam wrócę. To uczucie jakbym po długiej podróży wróciła do domu. Dziwne, bo tyle razy dotąd byłam w górach a dopiero w tym roku chciałabym się zatrzymać w ich samym sercu. Wyjść rano i wrócić wieczorem otulona kocem z kubkiem gorącej herbaty i jedynie patrzeć w gwiazdy. Mam dwa tego typu schroniska na mojej mapie marzeń i już teraz myślę o tym jak pomóc im się spełnić <3

Długo nie trzeba było czekać, żebyśmy wrócili w okolice hali i stamtąd rozpoczęli prawdziwą górską 24 km wędrówkę ale o tym opowiem wam już w kolejnym poście w piątek.

 

 

 

 

Trzy szczyty w jeden dzień

Trzy szczyty w jeden dzień

Pierwszy dzień w Zakopanem

Pierwszy dzień w Zakopanem